Właśnie dlatego, że robi się to tak rzadko, łatwo zapomnieć procedurę. Potem znowu żmudne poszukiwania w sieci... a taki samouczek trudno znaleźć :-)
Krok 1
Utwórz na serwerze świeże repozytorium, udostępnij aby było widziane z zewnątrz, nadaj mu adres i utwórzy użytkownika z pełnymi prawami. Jak to zrobić? Mam to w nosie, bo u naszego dostawcy hostingowego robi to opcja w menu.Krok 2
Zakładam, że na swoim lokalnym komputerze (a może laptopie?) masz już folder ze zrębami aplikacji do rozwijania. Przejdź do tego folderu i zainicjuj repozytorium:> git initRepozytorium utworzone, ale wciąż puste. Nie spiesz się z commitem! Jak go zrobisz teraz, to narobisz sobie zbędnej pracy. A po co? Pospieszyłeś się? A to pech, ale tu jest pomoc.
Krok 3
Utwórz plik .gitignore zanim dokonasz inicjalny commit. U mnie zazwyczaj odbywa się to tak:> vim .gitignore tmp/* log/* *.iml *.ipr *.iwsOczywiście umieść tam własne wpisy wszystkich folderów niepotrzebnych w procesie tworzenia kodu.
Krok 4
Teraz czas na inicjalny commit:> git add .kropka na końcu jest ważna!
> git commit -a -m 'initial commit'Lokalnie już prawie wszystko masz, no może oprócz "remote"
Krok 5
Wpisujesz> git remotei co widzisz? Nic! Nic, bo system lokalny nie wie nic o naszym serwerze. Czas go o tym poinformować:
> git remote add origin ssh://uzytkownik@serwer_hostingowy.pl/pamiętaj o kończącym slashu "/". Teraz po komendzie
> git remotezobaczysz nasz "origin"
Krok 6
To już prawie wszystko, bo zostało jedynie wypchnąć kod na serwer:> git push origin masterPodajesz hasło do użytkownika na serwerze i kod leeeeci..., aż doleciał.
Można tu jeszcze dodać
Krok 7
czyli synchronizowanie lokalnej gałęzimaster
z gałęzią zdalną, aby komenda git push
albo git pull
mogła być wywoływana bez parametrów:
git branch --set-upstream master origin/masterTeraz już tylko zakładasz swoim ludziom użytkowników do repozytorium na serwerze, rozsyłasz im dane do tych kont i delektujesz się bezproblemowym rozwojem aplikacji. Czego oczywiście Ci życzę, absolutnie nie wierząc w te brednie, które piszę :-)
Bo czy istnieje idealny świat z "bezproblemowym rozwojem aplikacji"?
Udało się. Zdalne repozytorium działa. Ja zazwyczaj jeszcze dodaję projekt do naszej instancji Redmine. Dzięki niej wszyscy wiedzą jaki jest plan rozwoju aplikacji, bugi do naprawienia, kalendarz wydarzeń itp. itd.
Powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz